Bezczelność zarejestrowanego przez komunistyczne służby jako TW „Bolek” Lecha Wałęsy nie zna granic. Oświadczył on w Gdańsku, że dziś też powtórzyłby swoją wypowiedź o potrzebie spałowania działaczy Solidarności podczas blokady Sejmu. Za te słowa podbeskidzkie struktury „S” odebrały mu tytuł „Zasłużonego dla Solidarności Podbeskidzia”.
„Jestem przekonany, że dobrze zrobiłem, a inni są przekonani, że źle – to jest ich sprawa. Gdyby dziś była podobna sytuacja, powiedziałbym to samo. I nie dlatego, że nie kocham Solidarności, bo to nieprawda. Jestem z Solidarnością. Ale parę razy nie posłuchali mnie i narobili głupot – Krzaklewski, Śniadek i inni. I widząc to i nie chcąc, żeby popełniali następne błędy, wystąpiłem zdecydowanie i to chyba odniosło skutek” – powiedział Lech Wałęsa.
„Ja wtedy, przyglądając się sytuacji, oceniłem, że jak Solidarność się włączy w protesty, to zakłóci nam mistrzostwa, dlatego postanowiłem uderzyć mocno, żeby spowodować refleksję, a nawet ich podzielić – żeby mieli problem, zrobić jakiś większy protest i wygłup w tym czasie. A więc zadziałałem na nich profilaktycznie, żeby nie szli w tym kierunku” – wyjaśnił Wałęsa.
B. prezydent podkreślił, że jego wypowiedź była w pełni przemyślana. „Tam nie chodziło w ogóle o pałowanie, do pałowania to daleka droga, ale chodziło o refleksję ze strony społecznej, (ze strony) Solidarności” – uzasadnił.
Wałęsa nie obawia się, że może stać się dla członków „S” na Podbeskidziu persona non grata. „Specjalnie wyszukam teraz parę okazji, żeby tam pojechać i pokazać im, że istnieję” – zapowiedział bezczelnie.
O trupach (w tym moralnych i politycznych) mówi się dobrze,albo WCALE….A wiec zacytujmy konającego HAMLETA-reszta jest milczeniem…
Amen