Marszałek Sejmu podczas zeszłotygodniowej konferencji rozpoczęła atak na zespół smoleński, podając nieprawdziwe informacje na temat roli Kancelarii Sejmu w publikacji Białej Księgi Smoleńskiej Katastrofy oraz raportu „28 miesięcy po Smoleńsku”. Kłamstwo Ewy Kopacz potwierdza biuro prasowe Sejmu.
Podczas ostatniej konferencji prasowej 29 sierpnia Ewa Kopacz zaserwowała dziennikarzom całą listę kłamstw. Twierdziła m.in., że nie dostała prośby ws. publikacji raportu z prac parlamentarnego zespołu smoleńskiego, a sama Kancelaria Sejmu nigdy nie utrudniała pracy zespołowi. Tłumaczyła to w kontekście nagłośnienia przez media sprawy wydania raportów zespołu w prywatnym wydawnictwie. Podkreśliła, że „nawet” poprosiła o sprawdzenie, „czy ktokolwiek zwracał się z prośbą, by zadośćuczynić prośbie Antoniego Macierewicza (przewodniczącego zespołu – red.)”. – Takiej prośby w ogóle nie było – powiedziała. Poinformowała także, że mimo wielokrotnych apeli dokumenty z prac zespołu nie zostały dostarczone do Kancelarii Sejmu. To wszystko nieprawda.
Głowę popiołem w tej sprawie posypało już biuro prasowe Sejmu. – Z przykrością stwierdzam, że urząd Marszałka Sejmu RP i Kancelaria Sejmu RP wzięły udział w rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji na temat zespołu – poinformowała dyrektor biura prasowego Sejmu RP Marzena Krzymowska. Usprawiedliwiając Ewę Kopacz, tłumaczyła, że zespół faktycznie zwracał się z prośbą o druk Białej Księgi Smoleńskiej Katastrofy, ale Ewa Kopacz mogła o tym nie wiedzieć, ponieważ „Księgę” wydano w czerwcu 2011 r., a Kopacz została marszałkiem w listopadzie 2011 r.
W posiadaniu „Gazety Polskiej Codziennie” są materiały, które stoją w sprzeczności ze słowami Ewy Kopacz. Chodzi m.in. o dokumenty potwierdzające, że urzędnicy Kancelarii Sejmu ignorowali pisma kierowane przez przewodniczącego zespołu Antoniego Macierewicza z prośbą o spisywanie stenogramów posiedzeń (pierwsze pismo jest datowane na 10 września 2010 r.). W dokumencie z 20 lipca 2011 r. przewodniczący zwrócił się z prośbą o druk raportu do szefa Kancelarii Sejmu Lecha Czapli. – Z powodu braku odpowiedzi na polecenie przewodniczącego zespołu telefonicznie skontaktowałem się z szefem Kancelarii Sejmu, który odesłał mnie do kierownictwa wydawnictwa sejmowego. Tam uzyskałem informację, że materiały zespołów parlamentarnych nie są przez Sejm wydawane – mówi dyrektor biura zespołu Bartłomiej Misiewicz.
– Zaskakujące jest także to, że marszałek Kopacz podczas konferencji zapewniła, że jeśli ktoś się zgłosi z prośbą o wydrukowanie raportu, wyda na to zgodę. Tymczasem dwa dni po tej konferencji, 31 sierpnia, Lech Czapla wystosował do zespołu pismo, w którym odmawia jakiegokolwiek druku – mówi Bartłomiej Misiewicz.
Raport „28 miesięcy po Smoleńsku”, który został poszerzony i nad którym zakończyły się prace redakcyjne, zostanie udostępniony opinii publicznej na oficjalnej stronie zespołu 10 września 2012 r. i ukaże się drukiem bez pomocy Kancelarii Sejmu.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz została już przyłapana na kłamstwie kilka razy. Przypomnijmy chociażby jej słynne wystąpienie w Sejmie kilkanaście dni po katastrofie, kiedy ze łzami w oczach zapewniała, że miejsce tragedii zostało przekopane na metr w głąb. W rzeczywistości przez kolejne miesiące przypadkowe osoby znajdowały w błocie nieopodal lotniska Siewiernyj szczątki ofiar i należące do nich przedmioty.
Obecna marszałek mijała się także z prawdą, kiedy wielokrotnie zapewniała, że przy sekcjach zwłok ofiar katastrofy asystowali polscy lekarze. „Pracowaliśmy na miejscu z jedenastoma patomorfologami polskimi, ręka w rękę z lekarzami rosyjskimi” – mówiła Kopacz. Jak ujawniła później „Codzienna”, w dokumentach medycznych nie ma ani jednego polskiego podpisu. Zresztą prokuratura wojskowa przyznała, że polscy śledczy i patomorfolodzy nie uczestniczyli w sekcjach zwłok.
Źródło: Niezależna