Mam nadzieję, że Polacy przejrzą wreszcie na oczy, zaczną liczyć i zobaczą, do czego ich doprowadzono: ilu ludzi nie ma pracy, a ilu spośród zatrudnionych pracuje na umowach śmieciowych. I podziękują za wszystko Platformie – mówi poseł PiS Andrzej Duda w rozmowie z Arturem Dmochowski, „Gazeta Polska Codziennie”
Afera Amber Gold sprawia, że nieoczekiwanie zamiast martwego sezonu mamy wybuch politycznych sensacji. Jak choćby ta, że premier prawdopodobnie wiedział o nieprawidłowościach, gdyż odradził swojemu synowi kontynuowanie pracy w spółce zależnej od AG. Co opozycja zamierza zrobić z tą sprawą?
Wszystko zaczęło się jeszcze wcześniej od sprawy ministra Sawickiego i kwestii zatrudniania partyjnych kolesiów w spółkach skarbu państwa i zależnych.
Do czego jeszcze wrócimy…
Na tym tle pojawiła się wypowiedź Donalda Tuska, że nie jest właściwe, aby syn nowego ministra rolnictwa pracował w Agencji Rynku Rolnego. Tymczasem syn premiera również jest zatrudniony w spółce, która jest podmiotem publicznym. Pokazuje to hipokryzję całej sytuacji, bo wiadomo przecież, że został on zatrudniony bez żadnego konkursu. I w tym tkwi sedno problemu. Nikt wszak nie mówi, że członkowie rodzin aktualnie rządzących nie mają prawa pracować w sferze publicznej, również w spółkach skarbu państwa. Problem polega na tym, że powinni być tam zatrudniani ludzie mający odpowiednie kwalifikacje, sprawdzane poprzez konkursy. Tymczasem okazuje się, że pod rządami koalicji PO-PSL nagminne stało się pomijanie procedury konkursowej lub dostosowywanie wymogów tak, by móc zatrudnić konkretne osoby.
Przykłady synów obu polityków to tylko wierzchołek góry lodowej. Liczba zatrudnionych w sferze publicznej członków rodzin czy działaczy partyjnych idzie przecież prawdopodobnie w dziesiątki tysięcy.
I to jest problem. Jedynym sposobem, by go rozwiązać, jest wprowadzenie obowiązkowych, obiektywnych i rzetelnych procedur konkursowych.
Inny aspekt sprawy Amber Gold dotyczy tego, że Donald Tusk rozmawiał z synem na temat firmy OLT i odradzał mu pracę dla niej, zatem miał na jej temat informacje. Tymczasem społeczeństwu, ludziom, którzy powierzali spółce Marka Plichty oszczędności, żadnych takich informacji nie przekazano. To powinno zostać dokładnie prześwietlone.
Niedawno mieliśmy taśmy Serafina, teraz aferę Amber Gold. Obie sytuacje pokazują, że funkcjonuje cały system politycznej korupcji i nepotyzmu. Tymczasem od ujawnienia nagrań Serafina mija już niemal miesiąc, a niewiele na razie dowiedzieliśmy się o funkcjonowaniu tego systemu, poznaliśmy tylko parę nazwisk, które wypłynęły przy tej okazji.
Dociera do mnie wiele sygnałów na temat podobnych nieprawidłowości. Takiego poziomu upolitycznienia i takiej bezczelności w partyjnym rozszarpywaniu stanowisk dotąd przecież nie było. Nawet Leszek Miller powiedział niedawno, że można stawiać zarzuty rządom SLD, ale na pewno nie było wtedy tak źle, jak obecnie.
Afera goni aferę, a co robi w tym czasie opozycja? Czy nie jest to dobra okazja do punktowania rządu?
Koncentrujemy się na przygotowywaniu rozwiązań merytorycznych, które zapobiegałyby takim patologiom. Złożyliśmy też wniosek o powołanie komisji śledczej, która wychodząc od sprawy Serafina, zajęłaby się zbadaniem spółek skarbu państwa, sprawdziłaby, co się tam dzieje z publicznymi pieniędzmi, a także kto i skąd tam się wziął. Niestety uchwała o powołaniu takiej komisji na razie nie została przyjęta przez Sejm. Platforma oczywiście jej się obawia, bo przecież gdyby zaczęła ona pracę, to społeczeństwo mogłoby zobaczyć obraz upolitycznienia i upartyjnienia podmiotów, w których wydawane są publiczne pieniądze i w których można je w różny sposób wyprowadzać, także do prywatnych kieszeni.
Pytam o aktywność opozycji, gdyż Jadwiga Staniszkis postawiła niedawno Prawu i Sprawiedliwości zarzut niewykorzystywania szans na przejęcie władzy. Stwierdziła, że jest w PiS-ie grupa działaczy, którzy wręcz mają się obawiać wygranej, co prowadzi do inercji partii. Czy rzeczywiście istnieje takie zjawisko?
Ja go nie dostrzegam. Dyskutowaliśmy, także z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, na tematy personalne i nie było większego problemu ze znalezieniem osób kompetentnych i aktywnych, które mogłyby się podjąć w przyszłości różnorakich zadań. Zatem moim zdaniem taki problem nie istnieje. Co więcej, uważam, że jesteśmy obecnie wyjątkowo dobrze przygotowani na wypadek przejęcia władzy. PiS ma szerokie grono osób, które nabyły doświadczenie rządowe w latach 2005–2007 – sam byłem wtedy np. wiceministrem sprawiedliwości. Mamy zatem szerokie zaplecze złożone z osób, które sprawowały już najwyższe stanowiska państwowe.
Czy afera Serafina rozejdzie się po kościach, jak wcześniej hazardowa?
Takie zagrożenie niestety jest, lecz nie jest to wynik tego, co i jak robi opozycja, tylko sytuacji w mediach i aparacie sprawiedliwości. Przecież afera hazardowa nie została zgaszona tylko w Sejmie, przez komisję śledczą i jej sławetnego przewodniczącego Sekułę, lecz przede wszystkim została wygaszona medialnie. Przypomnijmy choćby falę ataków mediów na ówczesnego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, który ujawnił aferę, a następnie był jedyną osobą, wobec której prowadzono postępowanie prokuratorskie w związku z nią. Było to skandaliczne.
Obawiam, że obecnie może zadziałać podobny mechanizm. Już widać przecież, że o aferze Serafina wiele się mówiło przez parę dni, a potem znów zaczęto odgrzewać sprawę śmierci małej Madzi. Tak przykrywa się niewygodne dla władzy wątki polityczne.
Czy taką wrzutką nie jest przypadkiem prezydencki pomysł tarczy antyrakietowej? Czy to żart, czy też sprawa jest poważna i kryje się za nią np. wspólna gra z Rosją?
Prezydent Komorowski wykonuje czasem takie dziwne, trudno zrozumiałe ruchy, które potem niestety okazują się mieć poważne konsekwencje. Przecież to właśnie on zgłosił w Sejmie niesławny projekt ustawy o zgromadzeniach, przyjęty niedawno przez rządową większość, który blokuje de facto wolność zgromadzeń w Polsce.
Czy jest jakaś szansa na wcześniejsze wybory? Wydaje się, że w tej chwili to jedyna możliwość, aby zapobiec narastaniu rozmaitych patologii w życiu publicznym.
Kiedy obserwuje się sytuację choćby w spółkach skarbu państwa, o czym już mówiliśmy, kiedy uświadomimy sobie, jak gigantyczna liczba ludzi przede wszystkim PO, ale też PSL-u oraz ich rodzin została zatrudniona na państwowym garnuszku, to rodzą się wątpliwości, czy Platforma dopuściłaby do wcześniejszych wyborów. Przecież zawsze niosą one ryzyko porażki, a to by oczywiście oznaczało groźbę weryfikacji, której z pewnością się obawiają.
Mówi się o ofensywie PiS-u na jesieni. Czego będzie dotyczyła, poza kwestiami, o których już rozmawialiśmy?
Będzie to cały szereg merytorycznych inicjatyw w sprawach gospodarki oraz w zakresie bezpieczeństwa obywateli. Proponujemy np. ustawę o podatku dochodowym, która znacznie upraszcza cały system. Na razie Platforma odrzuciła projekt w Sejmie, zresztą przy całkowitym milczeniu mediów, które zdają się celowo tworzyć wrażenie słabości opozycji.
Myślę, że coraz więcej ludzi dostrzega manipulacje wielkich mediów.
Wystarczy przecież rozejrzeć się wokół siebie. Spójrzmy np. na serię bankructw firm turystycznych. To pokazuje nie tylko, że ich sytuacja jest bardzo słaba, ale też, że sytuacja finansowa ludzi jest coraz gorsza. Bo upadłości w dużym stopniu wynikają z tego, że firmy miały mniej klientów, niż planowały. Ludzie po prostu nie mają pieniędzy. Wystarczy, że przeciętny obywatel porówna zawartość swojego portfela i lodówki w roku 2006 ze stanem obecnym, że porówna siłę nabywczą swojego wynagrodzenia. W ten sposób najłatwiej się przekona, na ile rządy PO doprowadziły do krainy szczęścia. Mam nadzieję, że Polacy przejrzą wreszcie na oczy, zaczną liczyć i zobaczą, do czego ich doprowadzono: ilu ludzi nie ma pracy, a ilu spośród zatrudnionych pracuje na umowach śmieciowych. I podziękują za wszystko Platformie.
Źródło: Niezależna